Nawigacja

Aktualnie znajdujesz się na:

Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Bundestag wciąż zwleka

Urzędnicy w Niemczech za sprzedajność są srogo karani. Jednak jeśli chodzi o polityków, są oni sami dla siebie dużo bardziej wyrozumiali. Od 7 lat niemiecki parlament, Bundestag, wstrzymuje się przed ratyfikacją Konwencji Narodów Zjednoczonych Przeciw Korupcji. W tym czasie wiele dopiero rozwijających się państw zdążyło wprowadzić dużo surowsze uregulowania prawne.

Jeden z przedstawicieli Transparency International, notabene mającej swoją siedzibę w stolicy Niemiec, Berlinie, określił tą sytuację jako żenującą, jak napisał dziennik Die Welt. „Za pieniądze niemieckich podatników ma być obcym państwom przekazywane, jak mają walczyć z korupcją. Jednocześnie Niemcy same nie są w stanie sprostać wymaganiom stawianym przez konwencję ONZ”, oświadczył.

Istniejący stan prawny przywodzi na myśl porównania z republikami bananowymi, a w kazdym razie każe zastanowić się nad niejednoznacznością zaistniałej sytuacji. Łapownictwo i sprzedajność jest ochoczo piętnowane, ale najlepiej gdy ma miejsce za graniczą. Z drugiej strony, czołowe niemieckie koncerny, dzięki uwikłaniu w skandale korupcyjne, regularnie stają się negatywnymi bohaterami pierwszych stron gazet. Ostatnio samochodowy koncern Daimler musiał przyznać się do wieloletniej praktyki przekupywania zagranicznych funkcjonariuszy publicznych. A jeszcze przed kilku laty przedsiębiorstwa mogły w Niemczech sumy przeznaczone na wypłaty łapówek odliczyć od podatku.

Tą możliwość Bundestag w międzyczasie zniósł. Inaczej sprawy mają się z przekupstwem posłów. Niezależnie od tego, kto ma w parlamencie większość, sprawa ratyfikacji Konwencji nie posuwa się do przodu. Co prawda Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) oraz Partia Zielonych domagają się postępów w tej sprawie, ale gdy same tworzyły koalicję rządzącą, wcale perspektywy ratyfikacji nie przybliżyły.

Posłowie podlegają w Niemczech karze tylko wtedy, gdy można im udowodnić, że przed głosowaniem, w zamian za oddanie głosu w jakiejś sprawie, przyjęli korzyść. Obecnie obowiązujące prawo nie obejmuje prac w komisjach, tak samo jak przyjmowania korzyści dla osób trzecich. Przedstawiciel TI stwierdził, że w zakresie korupcji parlamentarzystów, Niemcy mają daleko niewystarczające przepisy. Obowiązujące prawo jest zbyt wąsko sformułowane. Jeśli poseł przyjmie korzyść już po głosowaniu, nikogo nie będzie można pociągnąć do odpowiedzialności.

Dla porównania gdy niemiecki przedsiębiorca obieca austriackiemu posłowi korzyść w zamian za przysługę (która nie musi mieć związku z tym, jak zagłosuje), może pójść za to do więzienia nawet na 5 lat. Jednak, gdy uczyni to samo w przypadku niemieckiego posła, nic się nie stanie.

Ratyfikacja antykorupcyjnej konwencji, mimo całego oporu posłów, nie będzie mogła być odkładana w nieskończoność. Jest to jednak niewielkie pocieszenie.

Źródło: welt.de (27.03.2010)

do góry