W sidłach yakuzy
Yakuza to określenie japońskiego gangstera i japońskiej mafii. Od niemal zawsze organizacja ta była związana z ugrupowaniami prawicowo-konserwatywne, często opłacając kampanie wyborcze najważniejszych polityków.
Układy z politykami polegają tu zarówno na przyjmowaniu od nich, jak i dawaniu ogromnych sum, przez co buduje się relacje wzajemnej zależności, którym podlegają nawet najbardziej wpływowe osoby. Ale zdarzało się również, że to sama władza zabiegała o kontakt z yakuzą, chcąc posłużyć się nią do osiągnięcia własnych celów.
Szefowie yakuzy uczestniczą w olbrzymich przedsięwzięciach, inwestując w akcje, nieruchomości, transport, lotniska i szpitale*. Na realizację niektórych projektów zaciągają pożyczki, ale zdarza się, że ich nie oddają. Tragiczny los spotkał dyrektora banku Sumitomo, który został zabity, próbując odzyskać pożyczone mafii pieniądze. W latach osiemdziesiątych różne grupy yakuzy otrzymywały kredyty, które później inwestowano w legalne interesy za granicą. Dla przykładu, Bank Nomura pożyczył szefowi gangu Inagawa-kai 100 mln dolarów.
25 września 1992 r. najbardziej wpływowy polityk japoński tamtych lat, Shin Kanemaru, wiceprzewodniczący Partii Liberalno-Demokratycznej, przyznał, że otrzymał od mafii, za pośrednictwem firmy budowlanej, prezent w postaci 4 mln dolarów. Ta informacja pogrążyła gabinet premiera Kiichi Miyazawy.
Kanemaru zawarł niewiarygodną ugodę z prokuratorami – za „techniczne” naruszenie prawa o finansowaniu kampanii wyborczych, nałożono na niego grzywnę w wysokości 1,7 tys. dolarów, a postępowanie dotyczące jego powiązań z mafią zakończono. Komentatorzy polityczni dziwili się, że kara ta, mimo iż największa przewidziana przez ówczesne prawo, jest mniejsza niż najwyższy mandat za złe parkowanie w Tokyo.
Japońscy prokuratorzy dosyć często korzystają z instrumentu jakim jest ugoda, która – w zamian za przyznanie się do winy – zmniejsza wymiar kary. Niemniej bardzo rzadko do takich porozumień dochodzi „od ręki”, jak to miało miejsce z Kanemaru. Podejrzani nie mogą również tak łatwo „wykręcić się” od odpowiedzi na pytania prokuratora. Za tego rodzaju postępowanie zazwyczaj trafiają do aresztu. Prawdopodobnie prokuratorzy poddali się z uwagi na to, że Kanemaru był politykiem, który miał ogromne wpływy. Setsuto Miyazawa, profesor prawa z Uniwersytetu w Kobe powiedział, że Kanemaru po prostu nie można było aresztować.
Oskarżenie i równoczesne przyznanie się polityka, mimo małych sankcji, było pierwszym przypadkiem w japońskim parlamencie, kiedy wyciągnięto konsekwencje z naruszenia Ustawy o Kontroli Finansów Partii, która to ustawa dosyć luźno regulowała kwoty darowizn, jakie mogą przyjąć politycy.
*Liderzy yakuzy uznali również, że dystrybucja elektronicznej zabawki tamagotchi, produkowanej przez największego producenta zabawek w Japonii – firmę Bandai, może być bardziej opłacalna niż handel narkotykami i próbując przejąć kontrolę, zastraszali dyrektorów przedsiębiorstwa.
Źródła: nytimes.com; wprost.pl; senpuu.net
Opublikowano w dniu 25.09.2019 r.
przez Wydział Informacji i Edukacji Antykorupcyjnej GSz CBA