Łaska pańska na pstrym koniu jeździ
Ferdynand de la Rua, jak opisywały argentyńskie gazety, wjechał do Różowego Domu - czyli pałacu prezydenckiego w Argentynie, jako biały rycerz, który miał ocalić kraj przed korupcją w polityce.
Po zaledwie 10 miesiącach urzędowania stawił czoła kryzysowi zaufania, ponieważ jego krucjata przyjęła nieoczekiwany obrót.
1 września 2000 roku sąd podjął decyzję o odebraniu immunitetu ośmiu senatorom, którzy przyjęli łapówki od administracji prezydenta Fernando de la Rui, w zamian głosując za reformą prawa pracy.
Sędzia Carlos Liporaci domagając się uchylenia immunitetu 8 z 11 objętych śledztwem senatorom powiedział:
"Istnieją niezbite dowody popierające oskarżenia, iż senatorowie otrzymywali łapówki od administracji prezydenta Fernando de la Rui, by głosowali za projektem ustawy o reformie prawa pracy".
Strona rządząca tłumaczyła, że ustawa była częścią wymogów, jakie wobec Argentyny stawiał Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Rząd próbował uchylić prawo uchwalone jeszcze przez Juana Perona i jego żonę Evitę w latach 40-tych i 50-tych ubiegłego wieku. Proponowane uregulowania zmniejszały koszty zatrudniania i zwalniania pracowników, lecz także wytrącały z ręki związkom zawodowym argumenty w dyskusji o płacach.
Skandal korupcyjny w senacie doprowadził do rezygnacji w październiku 2000 roku wiceprezydenta Carlosa “Chacho” Alvareza, co zwiastowało upadek rządzącej koalicji "Alianza".
Po odejściu wiceprezydenta De la Rua próbował uspokoić nastroje mówiąc:
"Nie ma kryzysu instytucjonalnego w Argentynie. Argentyna nie ma teraz wiceprezydenta, ale urząd prezydenta działa normalnie. Będziemy nadal prosić społeczeństwo o wsparcie i udowodnimy, że na nie zasługujemy".
Społeczeństwo jednak przestało wierzyć w deklaracje rządu. W chwili mianowania popularność De la Rui przekraczała 70 procent, by po rezygnacji niezwykle lubianego Alvareza spaść do 30 procent. Wiceprezydent był bowiem utożsamiany z twardą polityką antykorupcyjną. Bez politycznego wsparcia, rok później, De la Rua również ustąpił z urzędu.
Skandal senacki został ujawniony dzięki odwadze wistleblowera - Mario Pontaquarto - doradcy przy Wyższej Izbie Kongresu, który powiadomił sąd i ujawnił szczegóły wypłacania senatorom łapówek za rządów De la Rui w latach 1999-2001.
W 2003 roku, także w wywiadzie dla magazynu TXT opisał, w jaki sposób osobiście, w imieniu prezydenta De la Rui, dostarczył 5 milionów dolarów łapówki senatorom dominujących argentyńskich partii - Radykałów i Peronistów. Pieniądze - przyznał - pochodziły ze środków argentyńskich służb wywiadowczych.
"Spytałem, dlaczego ja, dlaczego to nie może być ktoś inny. Nie odrzuciłem jednak propozycji. Mówili mi, że to musi zostać wykonane, że rząd potrzebuje, by to zostało wykonane". - dodał w bardzo emocjonalnym wystąpieniu Pontaquarto.
Jego zeznania uznano za przekonujące i bardzo precyzyjne. Dzięki nim uzyskał gwarancję bezkarności.
W sierpniu 2009 roku Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok wydany przez sędziego Daniela Rafecasa, który uznał De la Ruę winnym wręczenia łapówek senatorom w zamian za uchwalenie w kwietniu 2000 roku ustawy o innych formach zatrudnienia, której wprowadzeniu gorąco sprzeciwiały się argentyńskie związki zawodowe. Decyzja sądu daje możliwość postawienia byłego prezydenta przed sądem.
Źródła: en.mercopress.comhttp; globalpolicy.org; edition.cnn.com; articles.latimes.com; mail-archive.com